hardcory
Dystans całkowity: | 5333.37 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 215:01 |
Średnia prędkość: | 24.80 km/h |
Maksymalna prędkość: | 85.00 km/h |
Suma podjazdów: | 56933 m |
Maks. tętno maksymalne: | 184 (99 %) |
Maks. tętno średnie: | 154 (83 %) |
Suma kalorii: | 75461 kcal |
Liczba aktywności: | 28 |
Średnio na aktywność: | 190.48 km i 7h 40m |
Więcej statystyk |
w wichure na kacu...
-
DST
52.53km
-
Czas
01:50
-
VAVG
28.65km/h
-
VMAX
79.40km/h
-
Temperatura
14.0°C
-
HRmax
176( 95%)
-
HRavg
151( 81%)
-
Podjazdy
450m
-
Sprzęt Felt F5C
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wczoraj kilka piwek i kilka drinów i dzisiaj tętno na prostej w mieście w okolicach 85% a na wyjeździe z miasta pod górke tętno ponad 90%, gdzie takie mam jak już mocno jadę pod góre.
Wiatr 22mile/h + podmuchy = "delikatna" masakra. Chwilami niebezpiecznie było bidon wyciągać.
Support chyba skończył żywot coś piszczy jak cholera przy lewej korbie.
Nowe siodełko Selle Italia SLR Superflow narazie w fazie ustawiania ale raczej będzie lepsze od poprzedniego Selle Italia SLC.
Kategoria 30km>, 50km>, hardcory, solo
rowerowa szkoła życia - 500km po pagórkach, górkach i ściankach
-
DST
502.30km
-
Czas
19:14
-
VAVG
26.12km/h
-
VMAX
67.26km/h
-
Temperatura
3.0°C
-
HRmax
163( 88%)
-
HRavg
126( 68%)
-
Podjazdy
2200m
-
Sprzęt Felt F5C
-
Aktywność Jazda na rowerze
3 dni wolnego z rzędu + dobre prognozy pogody + od jakiegoś miesiąca myśl o dalszym wyjeździe i stało się...
Była koncepcja jedynie na Birmingham ale wychodziło "tylko" 400km więc dorzuciłem jeszcze Oxford i narodziła się nowa życiówka.
Dzień wcześniej w pracy już tak się nakręciłem, że nie było opcji odpuścić.
Rano po przebudzeniu brak chęci, ale po wstaniu z łóżka się zmotywowałem i zacząłem pakowanie itd. Miałem wyjechać koło 9, a o 9:30 wstałem:). Nie spieszyłem się bo wiedziałem że i tak będę jechał całą noc i wrócę następnego dnia koło południa.Część mojego majdanu :)
© panmisiek
Wyjazd o 12:15 2 maja.
Wiatr zachodni około 6mil/h, słoneczko i około 20 stopni, więc do Oxfordu jechało się całkiem przyjemnie.Wersja długodystansowa
© panmisiek
Koło 140kma na dziurawej drodze spada mi lampka (ułamał się zatrzask, ale jeździłem tak już z miesiąc, ale akurat na wyjeździe skończył żywot, no cóż pozostała mi później jazda przez całą noc z lampką w dłoni:/ ).
Do Oxfordu wjeżdżam o 19:30, średnia lekko ponad 28km/h.
Na wjeździe do Oxfordu odrazu rzuca się w oczy bardzo dobra infrastruktura rowerowa. Jadę prosto pod Universytet, im bliżej celu tym więcej rowerzystów dosłownie całe masy:) Pod samym Uniwerkiem to już chyba prawie jak w Holandii, gdzie by się nie popatrzeć to dziesiątki rowerów:)
Pstrykam kilka zdjęć i lecę na kebaba do parku przy uczelni.Oxford University - jeden z wielu budynków
© panmisiekOxford University cd
© panmisiekPrzystanek w parku Uniwersytetu na kebaba
© panmisiek
Około 20:30 ubieram się we wszystkie ciepłe ciuchy jakie wziąłem (jak wychodziłem z domu to przypomniałem sobie o rękawiczkach:) ). Odpalam wszystkie lampki i ogień na Birmingham jeszcze za jasności.
Przyczepiłem do torby lampkę, ale uchwyt był zbyt luźny i na wyjeździe z miasta odpadła mi na dziurach, ale na szczęście nie słuchałem muzyki bo bym nie słyszał że spadła:), więc założyłem ją na kask.
Na wylocie zahaczam jeszcze o sklep dotankować bidony i pytam o taśmę klejącą bo chciałem przykleić lampkę do kierownicy, ale nie mieli.
Już po ciemku wyjeżdżam na dobre z Oxfordu, robi się zimno (5-6 stopni), ale jadąc nie czuje tego. Co chwile lekki podjazd i zjazd po ciemku przy prędkości 50km/h z lampką w dłoni świecącą max na 10 metrów w przód daje sporo frajdy.
Na 246kmie zatrzymuje się na bułke i tak z 15 minut mi zeszło, ruszam i marznę jak cholera! Nie mogłem się rozgrzać długi długi czas.
Pod Coventry kilka ścianek i wjeżdżam do miasta, drogi rewelacyjne, płaskie jak stół w całej anglii nie spotkałem jeszcze takich. Przejeżdżam przez dzielnice milionerów (co chaty to głowa mała). Do Birmingham dojeżdżam około 2:30 i zahaczam o dworzec autobusowy, gdzie miła kobitka z informacji pilnuje mi roweru kiedy ja idę za potrzebą. Zachciało mi się spać i tak z 20 minut przymykałem oczy żeby troszkę odpocząć. Jak już się zebrałem to ta kobitka zagadała czy ja pracuje (miała na myśli czy utrzymuje się z kolarstwa, ale nie skumałem na początku) powiedziałem jej że akurat mam 3 dni wolnego w pracy i zrobiłem sobie wycieczke:).
Wyjeżdżam pod Selffridge (centrum handlowe) pstrykam zdjęcie i ruszam w końcu w kierunku domu trzęsąc się z zimna jak galareta. Selffridge - centrum handlowe
© panmisiek
Wyjazd z miasta to co chwile długi podjazd z ścianką na końcu i kawałek zjazdu i tak kilka razy.
Chyba o 4:30 dochodzę jakiegoś typka wymieniamy kilka zdań i dalej jadę swoim tempem. Zacząłem marznąc naprawdę konkretnie, ale o przystanku nie było mowy bo gdybym się zatrzymał to pewnie nie utrzymałbym kierownicy tak by mną telepało, było 3-4 stopnie. Marzyłem o ciepłej herbacie, słońcu i przerwie na przemian, ale dopóki nie zrobiło się ciepło mogłem tylko marzyć o przystanku. Na 395km około 6:30 robię przystanek na stacji benzynowej na herbatę, ogrzanie się i dotankowanie bidonów. Po 20 minutach na stacji temperatura wzrosła już do 7 stopni i już było przyzwoicie. W Gloucester odbiłem na południowy-zachód i zaczęła się rzeźnia. Zachodni wiatr 16mil/h i ścianki około 10-12% dały mi konkretnie po nogach (nie widać tego na wykresie).
W okolicach 420km zatrzymuje się w jakimś zajeździe gdzie były ławeczki na zewnątrz. Poleżałem 20 minut i już bez przystanku ruszyłem do domu. Od mostu w Chepstow do Cardiff wiatr konkretnie dmuchał, ale to już na pełnym luzie jechałem.
Przez cały wyjazd zjadłem:
5 bułek
10 musli
4 twixy
10 bananów
pół czekolady
4 żelki
kebaba
Wydoiłem:
6,5L głównie izotoników i jakichś energetyków w proszku
1 herbata
1 red bull
1 puszka coli
To zapiski z każdej przerwy kiedy wyłączałem pulsometr.
2h2m 122sr 159max 57,8km
1h22m 136sr 163max 94,2km
3h23m 136sr 158max 186,27km (Oxford)
2h40m 132sr 159max 246,8km
2h45m 126sr 156max 315,95km
3h20m 121sr 395km
1h21m 119sr 138max ...km??
3h51m 121sr 150max 502km
3 mapki bo tak mi było łatwiej w telefon ścieżkę trasy wprowadzić. Szkoda że te mapki źle liczą przewyższenia bo wyszło by pewnie bliżej 3tys:)
Kategoria hardcory, 50km>, 30km>, 300km>, 200km>, 100km>, solo, ze zdjęciami
"Liege Bastogne Liege"
-
DST
247.12km
-
Czas
08:55
-
VAVG
27.71km/h
-
VMAX
75.54km/h
-
Temperatura
14.0°C
-
HRmax
166( 89%)
-
HRavg
140( 75%)
-
Podjazdy
1650m
-
Sprzęt Felt F5C
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wyjazd 11:05, plan był wyjechać koło 9 i wrócić za dnia ale obudziłem sie o 9:30.
W Chepstow w miare lekki podjazd i mega zajebisty około 5km zjazd z bardzo dobrej jakości asfaltem aż do Monmouth, w którym zrobiłem przerwe na bułkę.
Aż do Leominster wiatr częściowo w plecy, ale głównie pomagał (średnia 29km/h).
Na 140km na jednej ze ścianek nagle ciemno przed oczami, nogi jak z waty- pomyslałem, ahaa odcięło prąd. Wytoczyłem się na górke i odrazu wciągnąłem batona energetycznego. Obawiałem się, że od 140km będzie pizgało w twarz i tak było, ale tylko przez około 40km bo w okolicach 180kma wiatr ustał prawie całkowicie w wyniku tego kręciłem 30-35km/h po "płaskim". Ostatnie 15km po ciemku. W domu byłem kilka minut po 21.
Dwie mapki żeby było lepiej widać profil
Kategoria 100km>, 200km>, 30km>, 50km>, hardcory, solo
troche gór...
-
DST
190.45km
-
Czas
07:22
-
VAVG
25.85km/h
-
VMAX
74.00km/h
-
Temperatura
4.0°C
-
HRmax
172( 92%)
-
HRavg
143( 77%)
-
Podjazdy
1600m
-
Sprzęt Felt F5C
-
Aktywność Jazda na rowerze
Traska jak zwykle wyznaczana na oko.
Wiatr wschodni około 20mil/h.
Do Newport pierwsze 15km z mordewindem, ale później aż do 50km gdzie zrobiłem pierwszy przystanek troszke wiatr pomagał. Na główny podjazd lajtowo sie wturlałem bo nie było stromych odcinków. Na zjeździe troche marny asfalt ale i tak się fajnie leciało pod koniec zaczął wiatr pizgać i więcej jak 45km/h nie mogłem ukręcić:/.Stąd przyjechałem, jeszcze kawałek do szczytu
© panmisiekFota z google maps bo niechciało mi się zatrzymywać, tak się fajnie zjeżdżało. Zjeżdzałem drogą po prawej stronie do miejsca z którego robione było zdjęcie.
© panmisiekNa zjeździe:)
© panmisiek
W Crickhowell (73km) pełno turystów i ludzi wyubieranych w ciuchy do chodzenia po górach.
Te mapki ze strony bikemap bardzo kiepsko odzwierciedlają profil trasy.
Zrobiłem mapke z odcinka pomiędzy Abergavenny a Monmouth, ale i tak marnie to wygląda. W życiu nie podjechałem tylu tak stromych ścianek na odcinku 20km. Dodatkowo "asfalt" na tym odcinku był totalnym sitem i wiało w twarz. Ojj ciężko było!
W Monmouth mały shoping i szamka.
Od Monmouth do Chepstow jechałem najlepszej jakości asfaltem jaki spotkałem na całej wyspie:) Cały ten odcinek jechałem wzdłuż rzeki i cały czas były łagodne podjazdy które nawet mnie nie męczyły bo już się chyba zahartowałem po odcinku ze ściankami.
Minąłem zniszczoną katedre (zdjęcie z google.maps)Zniszczona katedra w Tintern
© panmisiek
Podjechałem 4km górke, która nie chciała się skończyć (takie miałem wrażenie co chwile, że już wyżej nie wyjadę a tu co zakręt byłem zaskoczony).
Przed Chepstow już nie miałem apetytu na batony bo zjadłem ich przez cały dzień sporo, wiec trochę mnie odcieło na koniec pod domem.
Od Chepstow aż do domu wiatr w plecy prawie cały czas, więc końcówkę jechało się przyjemnie.
Wyjazd 10:10
Powrót 18:20 a obawiałem się że nie zdążę przed zachodem słońca ale na styk się udało.
Kategoria 100km>, 30km>, 50km>, hardcory, solo, ze zdjęciami
zażynanie się...
-
DST
100.05km
-
Czas
03:46
-
VAVG
26.56km/h
-
VMAX
60.13km/h
-
Temperatura
3.0°C
-
HRmax
184( 99%)
-
HRavg
154( 83%)
-
Podjazdy
900m
-
Sprzęt Felt F5C
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wczoraj odwiedzili mnie znajomi spod londynu więc wypiłem kilka piwek ale czułem się dzisiaj dobrze.
Jadąc przez miasto tętno miałem jakbym się z kimś ścigał po mieście.
Jechałem "spokojnie" a tętno o 20 wyższe niż normalnie. Jeszcze koło 15km wyprzedził mnie jakiś typek i dosyć żwawo jechał (minimum 35km/h). Kilka km na kole się wiozłem, on gdzieś na jednym z rond odbił w innym kierunku więc ja już na spokojnie sobie jechałem. 3 minuty później oglądam się a tu jedzie znowu ten sam typek. Pociągnął znowu kawałek ale żeby było sprawiedliwie zmieniłem go i ładowałem w korby kilka km z tętnem zbliżonym do maksa:/ Po jakimś czasie podjechał i zaczęliśmy rozmawiać gdzie jedziemy i skąd. Znowu przywalił dobrą zmianę i kawałek dalej odbił w drogę w którą ja powinienem pojechać ale nie usłyszałem gpsa i pojechałem prosto. Oczywiście musiałem się wracać.
Główny podjazd początkowo z wiatrem w twarz ale później już było w miare ok. Zjazd to lipa na maksa. Tak piździło wiatrem że jechałem max 50km/h a jakiś czas temu na tym samym zjeździe leciałem ponad 70...
Niemal cała jazda w strefie beztlenowej, po prostu nie dało się jechać lżej.
Zazwyczaj tętno jak stoję na czerwonym świetle spada do około 100 a dzisiaj ponad 120.
Kategoria 100km>, solo, hardcory
perfect day off
-
DST
258.61km
-
Czas
09:50
-
VAVG
26.30km/h
-
VMAX
63.00km/h
-
Temperatura
4.0°C
-
HRmax
171( 92%)
-
HRavg
137( 74%)
-
Podjazdy
1560m
-
Sprzęt Felt F5C
-
Aktywność Jazda na rowerze
Nosiło mnie już chyba od listopada na dłuższą traske i akurat w końcu udało się że miałem dzień wolny i pogoda była co najmniej przyzwoita.
Trasa jak zwykle wyznaczona na oko. Miało być około 200 wyszło 240 więc nie ma źle. Mapka nie jest idealna bo wjechałem do Bath ale to niewielkie odstępstwo.
Wyjazd 8:30
Piękne bezchmurne niebo, początkowo 3,5 stopnia, wiatr z północnego zachodu, więc do około 120km jechało się lekko i przyjemnie.
Na moście jestem 2 godziny później. Jakiś wariat pływał żaglówką po kanale Bristolskim, a jest tam chyba kilka lub kilkanaście cm wody w niektórych miejscach...
Koło 65kma minąłem śliczną policjantkę na koniu, uśmiech i kiwnięcie głową, pełna kulturka:)
Na 85km zrobiłem foto ze wzgórza na cały kanał bristolski i oba mosty.
Na 100km pierwsza "poważniejsza" przerwa jakieś 5 minut, siku, baton, stretching i w drogę.
Na 130km zatrzymuje się na ławeczce przy drodze. Jest 13:50, wiem że jeżeli chce zdążyć na most przed zachodem słońca to musze się streszczać bo zostało 70km i około 3 godziny, a pasowało by zjeść w końcu coś ciepłego i zatankować wodę i szamke. Na wjeździe do Bath z pustymi bidonami zajeżdżam na stacje Tesco Express. Bez pośpiechu wciągam banana, batona zapijam wodą i po około 10-15 minutach ruszam dalej, zmarzłem jak cholera. Było około 4-5 stopni. Wiedziałem że musze się zatrzymać gdzieś na coś ciepłego. Już na wylocie z Bath przypadkowo zauważam McDonalda:) Wciągam 2 cheesburgery zapijam herbatką i już nieco rozgrzany ruszam dalej. Kolejny nawet najkrótszy postój nie wchodził w gre bo bym zmarzł już na maxa. Wjeżdżając na most na liczniku 198km, 17:15 słońce już niemal zaszło całkowicie. Od mostu jazda po ciemku dobrze znaną boczną traską do Newport w okolicach jakichś fabryk itp.
Temperatura zjeżdża do 0,8 stopnia dłonie i stopy zaczynają konkretnie marznąć, staram się rozgrzewać, ale z marnym skutkiem. Nawet już prawie tańczyłem na rowerze:)
Pod domem licznik zaczął świrować, mianowicie bateria pada już 3 miesiące, ale akurat dzisiaj przyszedł kryzys i dziwne wskazania prędkości chwilami wyskakiwały, max z wyjazdu to 121,63km/h :)
Specjalnie się nie zmęczyłem, ale czuje się jakbym był na siłowni i ćwiczył każdą partie mięśniową:)
Coś mi się wydaje że przyszły sezon będzie mocny.
Jeździło dzisiaj sporo ciekawych aut, aż miło było posłuchać m.in. Vauxhall VXR, Shelby GT, Ferrari California i oldschoolowe Triumphy.
W domu byłem o 19:35 więc około 65 minut bez jazdy jedynie."Żeglarz"
© panmisiekSevern Bridge
© panmisiek
Słabo widać bo aparat mizerny ale coś tam jestWidok na oba mosty na zatoce Bristolskiej
© panmisiek
Kategoria 100km>, 200km>, 30km>, 50km>, solo, hardcory
zimny prysznic i masaż czyli słońce, deszcz, grad i wichura
-
DST
45.75km
-
Czas
01:39
-
VAVG
27.73km/h
-
VMAX
70.53km/h
-
Temperatura
9.0°C
-
HRmax
176( 95%)
-
HRavg
148( 80%)
-
Podjazdy
350m
-
Sprzęt Felt F5C
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wstaje przed 11 świeci słoneczko, 9 stopni i mega wiatr z zachodu (podmuchy ponad 50km/h) no to odrazu zacząłem sie zbierać na rower. Wyjeżdzam przed 12 na liczniku do słońca 16 stopni, niebo lekko zachmurzone. Wiatr w plecy do Newport więc lajtowo jadąc średnia ponad 30km/h. Odbijam na caerphilly wiatr w twarz, robi się czarno, widzę że czarne chmury idą prosto na mnie więc zacząłem kręcić dość mocno żeby uniknąć zlania deszczem, ale po kilku minutach zaczyna kropić, kilka minut później zaczyna padać. Temperatura w ciągu 5 minut spadła z 16 stopni do 4, a ja jechałem ubrany na krótko jedynie z ocieplaczami na ręce i nogi. Mimo deszczu cisnąłem cały czas żeby tylko szybko dostać się do domu. Po 10 minutach deszczu zaczęło ładować gradem. Deszcz jak zacinał w twarz to troszke bolało ale jak gradem zaczęło napier.... to odrazu musiałem się zatrzymać, schowałem się za słupem bo bolało jak cholera. 10 minut później wyszło znowu słońce, ale przemoczony cisnąłem do domu. Zmarzłem o dziwo jedynie na rozjeździe.
Kategoria 30km>, solo, hardcory
Na czerwonym świetle ("ucieczka" i rozmowa z policjantem)
-
DST
46.69km
-
Czas
01:41
-
VAVG
27.74km/h
-
VMAX
72.27km/h
-
Temperatura
7.0°C
-
HRmax
172( 92%)
-
HRavg
141( 76%)
-
Podjazdy
400m
-
Sprzęt Felt F5C
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dojeżdżając do świateł jechałem bus pasem a obok mnie jechała kabaryna policyjna, zapaliło się czerwone światło. Ja przepchałem się pod same światła jakieś 5 aut przed radiowóz. Poczekałem chwilkę aż przejedzie auto które ma zielone światło z lewej i obejrzałem się w tył i pojechałem (na czerwonym oczywiście). Kawałek dalej spoglądam przez ramie w prawo a tu radiowóz z otwartym oknem jedzie równo ze mną ale to trwało dosłownie pół sekundy, takie rzucenie okiem na sąsiedni pas. Nie słyszałem żadnego wołania ani trąbienia bo słuchałem muzyki na maksa. Przejechałem rondo, kolejne światła wyprzedzając auta bo trochę korki były. Dojeżdżając do kolejnych świateł widziałem że zaświeciło się żółte ale byłem na tyle blisko że depnąłem i przeleciałem jeszcze na żółtym, auta za mną zostały oczywiście. Podjeżdżając spokojnie pod górkę na wylocie z miasta pod szczytem dojechał do mnie radiowóz i policjant z nietęgą miną macha do mnie żebym zjechał na bok. Upss myślę sobie będzie lipa.
Rozmowa miała charakter niemal monologu.
-Policjant powiedział że przejechałem na czerwonym
-Ja na to że było żółte
-Policjant mówi że wcześniej na czerwonym nie na żółty (ciekawe czy widział to żółto-czerwone na końcu). Zrobiłem głupią minę i przyznałem mu rację. Chciałem się tłumaczyć że się rozglądałem itd że bezpieczne przejechałem to skrzyżowanie na czerwonym, ale sobie odpuściłem. Następnie mówił że go zlekceważyłem bo kazał mi się zatrzymać, ale tylko popatrzyłem na niego i pojechałem dalej(to było dosłownie rzucenie okiem). Ja powiedziałem że nie słyszałem bo muzyki słuchałem(sam sobie dołek wykopałem). Powiedział że nie powinienem słuchawek w uszach mieć itp. Zaczął mi tłumaczyć że jakby ktoś nadjechał to nogi miałbym połamane i później zapewne chciałbym odszkodowanie. Skończyło się szczęśliwie na rozmowie bo w polsce to podejrzewam że byłbym ścigany i zakuty w kajdanki albo przynajmniej dostałbym mandat za niezatrzymanie się i za czerwone światło.
Litościwi Ci policjani w UK :)
Ogólnie to fajnie się dzisiaj śmigało mimo że tylko 7 stopni. Przetestowałem kurtke Liquigasowską Nalini (zimowa). Miałem koszulke pod spodem ale troche za ciepło było i tak, mimo że rozpinałem jak tylko nie jechałem powyżej 30-35km/h.
Ocieplacze Assosa mimo że na stronie pisze że komfort jest pomiędzy 8-14 stopni to było zdecydowanie za ciepło.
Kategoria 30km>, solo, hardcory