Czerwiec, 2012
Dystans całkowity: | 1162.63 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 44:04 |
Średnia prędkość: | 26.38 km/h |
Maksymalna prędkość: | 78.24 km/h |
Suma podjazdów: | 7880 m |
Maks. tętno maksymalne: | 175 (89 %) |
Maks. tętno średnie: | 147 (75 %) |
Liczba aktywności: | 24 |
Średnio na aktywność: | 48.44 km i 1h 50m |
Więcej statystyk |
do pracy (mokro) i po mieście
-
DST
40.74km
-
Czas
01:35
-
VAVG
25.73km/h
-
VMAX
50.49km/h
-
Temperatura
12.0°C
-
HRmax
167( 85%)
-
HRavg
130( 66%)
-
Podjazdy
250m
-
Sprzęt Felt F5C
-
Aktywność Jazda na rowerze
W pierwszą stronę tetno średnie 122, było mokro to ledwo się toczyłem:)
Powrot średnie 137
Tetno max jak próbowałem sie podczepić pod najstromszą górkę w drodze powrotej za autobusem, kawałek się udało ale całej górki nie uciągnąłem.
Kategoria 30km>, do pracy
ciężka 100ka
-
DST
105.12km
-
Czas
03:59
-
VAVG
26.39km/h
-
VMAX
78.24km/h
-
Temperatura
16.0°C
-
HRmax
175( 89%)
-
HRavg
147( 75%)
-
Podjazdy
1500m
-
Sprzęt Felt F5C
-
Aktywność Jazda na rowerze
Ciężka 100ka bo wypiłem wczoraj 5 piw i troche wina. Dodatkowo na śniadanie zjadłem kiełbase swojską, która trawiła się przez pierwsze 50km i odbijało mi się przez 1,5 godziny. Od domu do 45km jechałem z centralnym wiatrem (25-30km/h) w pysk.
Po wyjechaniu z domu, w połowie drogi przez miasto zauważyłem jakiegoś "kolatora", który jechał w tym samym kierunku co ja. Kilka razy zatrzymałem się na czerwonym świetle i koleszka mi odjechał. Co jakiś czas widziałem go kilkaset metrów z przodu. Gdzieś po 20km na podjeździe przed Moretonhampstead doszedłem typka i w momencie jako go wyprzedzałem z naprzeciwka nadjechał inny kolarz i krzyczał "Dawaj Liquigas! Dawaj!".
W parku Dartmoor odbywały się dzisiaj jakieś zawody bo mijałem co moment jakieś grupki kolarzy. Jeden nawet krzyczał do mnie, że wyścig idzie w przeciwnym kierunku niż ja jade:).
Na 60km podjeżdżałem podjazd o długości około 1,5km z większą częścią gdzie było 20%. Poszło w "miare lekko". Gorzej podjeżdzalo się wcześniejsze 16% z wiatrem w pysk:)
Tradycyjnie brakło mi wody po 85km wskutek czego ostatnie 10km marnie się jechało:/ Chyba musze dokupić koszyk na bidon pod siodełko:)
Kategoria 100km>, 30km>, 50km>, solo
po miescie
-
DST
20.78km
-
Czas
01:04
-
VAVG
19.48km/h
-
VMAX
40.85km/h
-
Podjazdy
100m
-
Sprzęt Felt F5C
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kategoria po mieście
po miescie
-
DST
19.22km
-
Czas
00:47
-
VAVG
24.54km/h
-
VMAX
49.53km/h
-
Podjazdy
60m
-
Sprzęt Felt F5C
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kategoria po mieście
szesnaście czerwonych świateł
-
DST
46.01km
-
Czas
01:32
-
VAVG
30.01km/h
-
VMAX
64.94km/h
-
Temperatura
14.0°C
-
HRmax
166( 85%)
-
HRavg
139( 71%)
-
Podjazdy
330m
-
Sprzęt Felt F5C
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiaj stwierdziłem że pojadę na wysokim tętnie i tak prawie cała jazda szła na tętnie ponad 150.
Czerwona fala nie pozwoliła dzisiaj na płynną jazdę. 16 czerwonych świateł hamowało mnie jak tylko zdążyłem się rozpędzić:/. Raz pomiędzy exmouth a exeter rozpędziłem się do ponad 60km/h z górki a tu jeb czerwone i do zera trzeba było hamować, i bujać się pod górkę spod świateł zamiast wykorzystać rozpęd.
Powrót z wiatrem w plecy. Na szczycie jednej z górek zerknąłem na licznik a tam 39km/h, gdzie zawsze mam lekko ponad 20. Szok to było mało powiedziane
Śrędnia po 16 czerwonych światłach przed rozjazdem jakieś 31,5km/h (mega nieobiektywna).
Kategoria 30km>, solo
po miescie (deszcz)
-
DST
6.20km
-
Czas
00:21
-
VAVG
17.71km/h
-
VMAX
22.93km/h
-
Temperatura
14.0°C
-
Podjazdy
30m
-
Sprzęt Felt F5C
-
Aktywność Jazda na rowerze
ścięgno Achillesa troszkę boli po 400tce
Kategoria po mieście
Skutek frustracji pogodowej
-
DST
400.05km
-
Czas
14:32
-
VAVG
27.53km/h
-
VMAX
72.85km/h
-
Temperatura
12.0°C
-
HRmax
166( 85%)
-
HRavg
132( 67%)
-
Podjazdy
2050m
-
Sprzęt Felt F5C
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wyjazd: Sobota 8:29
Przyjazd: Niedziela 3:40
Na wstępie przepraszam za chaotyczny opis, ale jakoś nieskładnie mi idzie opisywanie tras.
Odkąd wróciłem z Włoch nie było dnia bez deszczu. Przed urlopem też padało przez 2 tygodnie prawie codziennie, a w szczególności na weekendach i niemal cudem było pojechać dalej żeby nie nadziać się na deszcz. Finalnie tak mnie to wkurzało, że biegałem w deszczu i ćwiczyłem w domu przysiady itp., ale to było za mało i tak się uzbierało, że ostatecznie zrobiłem ten wyjazd. Tutaj z pogodą też nie było kolorowo bo dzień wcześniej o 23 jak pojechałem do kolegi po bidon i okulary, o których zapomniałem tydzień temu to lekko padało ale prognozy były w miare optymistyczne. Wyczaiłem kilkanaście godzin gdzie miało niepadać i ostatecznie się udało.
Przypomniałem sobie jeszcze o problemie z rowerem, który pojawił się jakiś czas temu, ale zlałem to bo nie planowałem dalszych wyjazdów- mianowicie niemogłem wrzucać na duży blat, jak się okazało linki w pancerzu wychodziły z oplotu. Na szczęście znalazłem jakiś zapasowy pancerz założyłem razem ze zniszczoną końcówką pancerza, która jakoś przetrwała cały wyjazd bez problemu.
Przestudiowałem mapke i o 1 poszedłem w kime.
Pobudka o 7, więc snu nie było za wiele.
Poranny makaraon z kurczakiem i sosem pesto, pakowanie gratów i można ruszać
8:29 wyjazd
Początkowo około 12 stopni mocny zachodni wiatr (30-35km/h) Więc jechało się w miare przyjemnie.
Na 50km na wylocie z Taunton pierwszy postój na sikanie, banana i rozebranie się z rękawków i nakolanników bo zaczęło słoneczko przygrzewać.
Na około 75km za Bridgewater w centrum jakiegoś miasteczka w korku dochodze do 2 kolarzy. Jechali w tym samym kierunku co ja to podpiąłem się na koło.
Po wyjeździe z miasta rozpędzili się do 39km/h i tak trzymali, jechałem kawałek za nimi, ale mając w perspektywie jeszcze ponad 300km do zrobienia odpuściłem po kawałku bo jazda z tętnem 155 niebardzo mi odpowiadała.
Na 98km zachaczam o stacje benzynową kupuje puszke coli i lece dalej.
Po 100km średnia lekko ponad 30km/h. Wiatr był mocny, ale na szczęście delikatnie pomagał.
Na wlocie do Bristolu osiągam vmaxa. W samym centrum troche pobłądziłem i 3 razy musiałem objeżdżać wielkie skrzyżowanie.
Na wyjeździe z miasta nad drogą usytuowany był wiszący most na wysokości 75metrów.
Na 145km wjeżdżam na most Severn przechodzący nad Kanałem Bristolskim.
Waliło tak wiatrem, że jechałem pochylony chyba pod kątem 80stopni. Czysta masakra wietrzna.
Po zjechaniu z mostu jadąc do małego miasteczka Chepstow mijam ekipe 10 kolarzy, jacyś zadufani byli bo nawet głową nie kiwnęli ani ręką nie pomachali. W miasteczku tankuje wodę, dzwonię do znajomych z pytaniem co na obiad i ruszam dalej. Już jadąc włączam GPSa i chowam telefon do kieszonki. Na krótkim stromym zjeździe (około 50km/h) wypada mi telefon i tylko słyszę, jak rozpada się na części. Zatrzymuje się odrazu żeby pozbierać części, niestety za mną jechało auto, które przejechało po klapce i teraz wygląda jak wygląda. Ważne że telefon działa dalej, inaczej nie trafiłbym do znajomych bo nieznałem adresu i bez GPSa też byłoby to chyba niemożliwe.
Dalsza jazda to walka z czołowym wiatrem (30-40km/h) aż do samego Cardiff. Turlam się jakoś powoli do przodu. Koło 180km mam kryzys, marze o czymś ciepłym do jedzenia i o tym żeby przestało wiać. Jeszcze jakby mi tego złego mało było źle zjeżdżam z ronda i wjeżdzam przez przypadek na obwodnice miasta gdzie ruch jest ogromny, auta zapier...!!! i jeszcze co kawałek były drogi wlotowe z dwoma pasami (przez które musiałem się przebić i uciekać na pobocze). Wszystko to czego rowerzyści nie lubią w jednym miejcu!. W momencie, gdy skumałem że pasowałoby zawrócić było już za późno. Więc pozostało mi jechać aż do następnego zjazdu. Znaki były pochowane za drzewami, normalnie masakra jakaś, specjalnie zwalniałem żeby móc coś zobaczyć, ale i to nie pomagało. Po kilku km zauważyłem bramę (chyba jakiś awaryjny wjazd na obwodnice).
Ufff to był koniec męki!
Zadzwoniłem do znajomych żeby podali mi adres, wklepałem w GPSa i po kilkunastu minutach byłem na miejscu około 16tej.
Na liczniku 198km i 7h2m.
Cardiff jako miasto prezentuje się ładnie. Niestety nie robiłem żadnych zdjęć bo nie było za bardzo co fotografować zresztą telefonem to jakość mierna.
U znajomych pokazałem im zdjęcia z Włoch, zjadłem obiad, wypiłem kawe (a nie pije), obejrzałem końcówkę meczu Holadnia - Dania i trzeba było się zbierać z powrotem.
Do domu ruszam kilka minut po 19. Chciałem przekroczyć most jeszcze zanim zajdzie słońce.
Na 225kmie zatrzymuje się w McDonaldsie, bo przypuszczałem że później będą problemy z kupnem czegokolwiek do jedzenia.
Na moście jestem o 21. Zatrzymuje się na chwile założyć ocieplacze na kolana bo zaczęło robić się chłodno (13 stopni). Odpalam wszystkie lampki i lece dalej.
Do Bristolu wjeżdzam już po ciemku, ale jedzie się przyzwoicie. Na wyjeździe z miasta zaczyna się podjazd (4-5km), strasznie mi się to ciągnęło, na szczęście akurat zadzwonił do mnie kolega więc poszło całkiem fajnie.
Na 290km robie przystanek na tej samej stacji co w pierwszą strone.
Wcinam jogurt, batona musli, zapijam wodą do pełna, przeciągam się i lece dalej.
Od tej pory najgorszą rzeczą było zmuszanie się do regularnego jedzenia, głównie batonów musli które jadłem przez cały dzień. We Włoszech też ojadłem się tego dużo i już mi nie smakowały jak na początku. Czułem że po zjedzeniu batona noga po kilku minutach zaczynała kręcić. Tak walczyłem ze sobą żeby tylko wciskać w siebie te batoniki.
Około 300km wjeżdzam do Bridgewater o północy, a tam pełno niebieskich świateł. Podjeżdzam bliżej patrze, a tam jakiś objazd (droga całkowicie otaśmowana, łącznie z chodnikiem) próbowałem wjechać w jakieś osiedle i kawałek dalej wyjechać, ale wyjechałem w połowie odcinka wyłączonego z ruchu i odrazu mnie policjant zgarnął i wytłumaczył jak objechać.
Jakiś typek skasował auto, i zablokowali całą droge.
Na wylocie z Taunton robie dłuższą przerwę (10minut). Zaczyna mnie łapać senność.
Zrobiło się zimno (11stopni), szczególnie jest to odczuwalne po przystanku kiedy zdążyłem ostygnąć. Ale już po kilku minutach jazdy jest z powrotem fajnie.
Na 366km źle zjeżdzam z ronda i musze wracać się 2km. Za dnia to z zamkniętymi oczami mógłbym tam jechać. Zanim obczaiłem gdzie źle zjechałem naklnąłem się conieco, czekaniem na GPS zanim się włączył (dziwnie to by za dnia wyglądało).
W pierwszą stronę jechałem przez centrum Wellington, powrót natomiast jakoś bokiem i coś mi niepasowało, ale stwierdziłem że może to przez zmęczenie i że jeszcze dojade do tego miejsca.
20km przed domem zaczął padać deszcz. To dodatkowo mnie zmotywowało do tego żeby być szybciej w domu, i zacząłem cisnąć co w nogach mocy zostało. Na szczęście padało przez 10km i przed domem było już sucho.
Przed domem miałem 393km na liczniku to pokręciłem się jeszcze chwile po okolicy i padło 400tka!
Miałem w planie zrobić 400ke w tym roku, ale nie przypuszczałem, że to będzie taki spontan.
Stwierdzam że takie dystanse niesamowicie wzmacniają psychikę. Przygotowanie fizyczne jest chyba nawet mniej istotne niż psycha.
Wypiłem:
7,5L różnej maści płynów
Zjadłem:
makaron z kurczakiem
2 banany
obiad:)
kawałek jabłecznika
2 cheesburgery
jogurt pitny
13 musli
bounty potrójne
2 wafelki
Kategoria 100km>, 200km>, 300km>, 30km>, 50km>, solo, ze zdjęciami
rozwalony pancerz od przerzutki
-
DST
9.32km
-
Czas
00:24
-
VAVG
23.30km/h
-
VMAX
40.85km/h
-
Temperatura
12.0°C
-
Podjazdy
40m
-
Sprzęt Felt F5C
-
Aktywność Jazda na rowerze
rozebrałem pancerz i okazało się że druty z pancerza wyłażą dlatego mimo że podciągałem linke dalej na duży blat niewchodziło
o 23 odebrac bidon i okulary ktore zostawilem i kumpla
Kategoria po mieście
deszczowo huraganowe nocne bieganie
-
DST
8.00km
-
Czas
00:40
-
VAVG
12.00km/h
-
Temperatura
12.0°C
-
HRmax
161( 82%)
-
HRavg
143( 73%)
-
Sprzęt Felt F5C
-
Aktywność Jazda na rowerze
Od ponad tygodnia nie ma godziny bez deszczu (w niedziele się trafiło chwile bez deszczu).
Nosi mnie strasznie, więc wróciłem z pracy i o 23 wyruszyłem pobiegać.
Początkowo lekka mżawka leciała ale po kilku minutach się rozpadało. Mimo to przyjemnie było ruszyć tyłek.
Przed pracą zrobiłem kilka serii przysiadów i wspięć na palcach także teraz fajnie czuć nogi:)
Traska około 8km w 40 minut
Kategoria bieganie
po miescie (mokro)
-
DST
25.53km
-
Czas
01:19
-
VAVG
19.39km/h
-
VMAX
38.73km/h
-
Temperatura
16.0°C
-
HRmax
138( 70%)
-
HRavg
91( 46%)
-
Podjazdy
90m
-
Sprzęt Felt F5C
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kategoria po mieście