Mille Pennines 1000km Audax cz1
-
DST
284.10km
-
Czas
11:49
-
VAVG
24.04km/h
-
VMAX
80.90km/h
-
Temperatura
14.0°C
-
HRmax
170( 93%)
-
HRavg
119( 65%)
-
Kalorie 17866kcal
-
Podjazdy
11740m
-
Sprzęt Cannondale Synapse Carbon di2
-
Aktywność Jazda na rowerze
https://connect.garmin.com/modern/activity/1241363...
Spakowany na 99%
dzien 0 przyjazd do blackpool z Garethem i na wejsciu zostalem zlany deszczem zanim zdazylem zlozyc rower i dostac sie do hostelu.
Start planowy o godz. 10:00 1 lipca
14 punktow kontrolnych do zaliczenia
1000km i 12000m przewyzszenia
To moj pierwszy wielodniowy brevet.
Dzien 1 0-284km 3471m
Prognozy pogody zapowiadaly ulewne deszcze po poludniu co sie niestety sprawdzilo.
Pobudka o 6.
Finalne pakowanie i wyjazd do lidla po zapasy jedzenia.
Do punktu startu dojechalem cos przed 9. Sniadanko, zrzut bagazu ktory pozniej byl w PK Askrigg przez ktory przejezdzalismy 3 razy (tam tez byla opcja noclegu), odebranie karty brevetowej, pogawedka i jazda.
Punktualnie o 10 90 osob wystartowalo, spodziewalem sie spokojnego tempa na poczatku ale przez pierwsza godzine zrobilismy 36km a przez 3h rowne 100km takze nie bylo obijania (mocny wiatr w plecy pomogl).
Ekipa w komplecie
W zalozeniu mialem jechac z Garethem ALexem i Adamem przez wiekszosc dystansu...
Alex
Adam
Okolo 130km zaraz przed PK dopadla nas ulewa ktora przeczekalismy na przystanku autobusowym.
Kawalek po PK znowu podobna sytucja tylko tym razem chowalismy sie pod drzewem...
Okolo 150km Alex przyspieszyl i tyle go widzielismy, wiec reszte dnia jechalismy we 3.
Finalem dnia byl podjazd Hardknott Pass (200Km) gdzie nachylenie dochodzilo do 30% (glownie trzymalo ponad 20). Lekko nie bylo ale dzieki przelozeniu 34-50 11-32 jakos sie wturlalem nie pchajac roweru jak to 1/4 ludzi zrobila.
Pod sam koniec dnia odlaczylem sie od chlopakow i przyspieszylem bo strasznie mi stopy zmarzly i chcialem sie jak najszybciej dostac do PK.
Temperatura pod koniec dnia spadla do 4 stopni.
Do duzego PK Askrigg docieram o 23:59
Szama, prysznic i spanie... no wlasnie spedzilem prawie 4h w lozku a spalem 1,5h...
Dzien 2 284-646km - kilkadziesiat km przez Szkocje.
Zapowiadal sie bardzo dlugi i bardzo nieprzyjemny dzien ze wzgledu na deszcz i bardzo mocny wiatr wiejacy 20mil/h. Temperatura poczatkowo wynosila 9 stopni.
Pobudka o 5:30. Sniadanie i okolo 6 wyjazd z Garethem bo Adam i Alex wystartowali nieco wczesniej.
Juz na pierwszym kilometrze rozpoczal sie podjazd z fragmentami 25% wiec rozgrzewki nie bylo zadnej :/
Ujechalismy 20km i Gareth'a zaczelo bolec sciegno achillesa wiec musial zakonczyc swoja przygode...
Ruszylem solo dosc zwawo z nadzieja ze zlapie chlopakow. Zaczely sie klopoty zoladkowe ale jakos od punktu do punktu jechalem. Na 2 PK dnia probowalem podregulowac tylna przerzutke bo cos zle dziala i finalnie urwala mi sie linka przy manetce. SUPER. Do duzego PK 210km a do najblizszego miasteczka/wiochy pewnie z 60-70 (jednak nie bylo zadnego sklepu rowerowego), no coz postanowilem ze jade dalej na jednej przerzutce (wlasciwie to maly i duzy blat wiec dwie).
Jeszcze spotkalem grupke ludzi i pytalem czy nie maja linki zapasowej ale niestety nie poratowali na dodatek powiedzieli mi ze sie wycofuja bo warunki ich psychicznie zniszczyly...
Wjezdzam do Szkocji
Zahaczylem jeszcze o lokalny pub za potrzeba a tam impreza na calego :) Spiewy i tance az mi smak na browarka naszedl ale sobie odpuscilem.
Turlalem sie po podjazdach zygzakiem co by kolana oszczedzac bo jakbym cisnal w lini prostej to podejrzewam ze moja jazda by sie skonczyla po 2gim dniu.
Dostanie sie do kolejnego PK w Lockerbie zajelo mi 4h (70km jazdy). Wiatr strasznie masakrowal ale wiedzialem ze od tego momentu juz bedzie coraz latwiej wiec jakos przetrwalem ten hardcore.
Na wyjezdzie z miasteczka zlapalem sie jakichs dwoch typkow i jechalem z nimi przez wiekszosc reszty dnia.
Do Askrigg (duzy PK) dotarlem okolo 3.
Tradycyjnie szama, prysznic i do spania.
I znowu nie moglem zasnac :/ Wiec z 3.5h w lozku przespalem max 2h -troche malo.
Obraz po bitwie...
Dzien 3 646-900km Dzien 33% scian...
Prognozy pogody byly poza wiatrem super wiec przynajmniej tyle dobrego.
Dzien wczesniej Alex odpuscil jazde w brevecie ale chcial przejechac dzien 3 wiec byl moim gregario :).
Zanim wystartowalismy musialem wymienic linke od przerzutki co nie bylo super latwym zadaniem bo prowadzenie jest w ramie a ja mialem za soba 650km i niemal nieprzespane dwie noce, ale jakos to ogarnalem i wystartowalismy jako ostatni o godz 9:30.
Pierwsze 60km w nieco ponad 2h wiec tempo poczatkowo eleganckie.
Wyprzedzila nas grupka lokalnych riderow ktorzy niedzielny trening jechali, Alex nie pozostal obojetny i wyszedl na czolo i dosc powaznie naciagnal chlopakow :) Ja dalem sobie spokoj z takimi atrakcjami.
Zaraz przed 1 PK pekla mi szprycha w tylnym kole ale wyciagnalem ja i nieco wycentrowalem i dalo sie jechac dalej. Zatrzymalismy sie w jakims pubie na kawe z ktorej zrobilo sie piwko z frytkami :).
Po takim postoju strasznie mnie na spanie wzielo ale szybko to minelo.
Zmierzalismy w kierunku wschodniego wybrzeza do zatoki Roobin Hood'a gdzie byl PK (780km). Przerwa na kawe i ciatko.
Od tego momentu zaczal sie ultra hardcore. Przez kolejne 2h ujechalismy az 20km... Jechalismy sciezkami gdzie najczesciej widziane znaki to "33%".
Widzac taki wykres wiadome bylo ze lekko nie bedzie.
Jak slonce zaczelo zachodzic to wjechalo mi zmeczenie z trzech dni i dodatkowo brak snu wiec probowalem sie ratowac gumami z kofeina. W pewnym momencie nie bylem juz w stanie za bardzo jechac wiec Alex zapytal mnie czy nie chce sie zatrzymac na kilka minut usiasc na lawce i cos przekasic. Pomoglo! Ale tylko na pol godziny a do PK zostalo nam 22 mile (godz 23:45). Jakos krecilismy i im blizej PK tym bardziej chcialo mi sie spac ale jakos probowalem sie motywowac.
Ostatnie 5km probowalem przyspieszyc prawie na maksa co by sie nieco pobudzic i troche pomoglo. Dotarlismy w jednym kawalku. Tym razem to nawet prysznica nie bralem tylko cos przekasilem i poszedlem spac. W koncu udalo sie normalnie zasnac.
Przespalem sie 3h.
Dzien 4 100km powrot do Blackpool
To juz byla formalnosc.
Jeden podjazd na poczatek i pozniej juz po plaskim pod wiatr do konca.
Zaczelismy jazde w grupce z 10-15 osob ale po kilku km ja zostalem bo bolaly mnie kolana i nie chcialem ich forsowac.
Tak wiec ostatnia setke jechalem solo.
Limit czasu konczyl sie o godz 13 a ja wyjechalem okolo 7 wiec na spokojnie bez pospiechu ukonczylem pierwszego Breveta 1000km okolo 11:30.
Gdyby byla lepsza pogoda i nie mial bym problemow technicznych impreze napewno udaloby sie ukonczyc szybciej lub byc poprostu mniej zmeczonym gdybym ukonczyl w podobnym czasie. Najwazniejsze jest doswiadczenie ktore wynioslem z tego wyjazdu. Nastepne imprezy beda napewno latwiejsze przez te ciezkie chwile i doswiadczenia ktore przetestowaly moja wole walki.
Wystartowalo 90 osob
Ukonczylo 38...
Kategoria 100km>, 200km>, 300km>, hardcory, w grupie, ze zdjęciami, 30km>, 50km>, Wycieczkowo, Brevety
komentarze
Ileż razy można popełniać seppuku? Wiedziałem kogo obwinisz. Być może, może rozumiesz takie słowo może? Czepiasz się o słówka a nie o sens. Mam ci pokazać gdzie coś napisałeś? To ty pokaż mi gdzie napisałem że pawsol nie spał. Napisałem MOŻE. I jeszcze napisz że obserwator to nie ty. Kto inny miałby do rafiego pretensje jak nie ty który tak po nim kiedyś jeździłeś? Z prostej przyczyny robił kiedyś więcej km. Miał inną pracę, gdzie indziej mieszkał. A ty robisz ciągle tyle samo km?
Dobrze że nikt ci ni ufa. Wiesz co jest najśmieszniejsze? To co napisałeś o wstydzie. Ty brniesz ciągle w to samo gówno i żadnego wstydu nie masz.
Już się nie kompromituj. Dużo już nabruździłeś. Coś ci to przypomina? O kim to było?
http://rafi1368.bikestats.pl/851217,Piaski-z-MirkiemRobertem-i-Zbyszkiem.html#comments
Cyt: "xtnt. Widziałem już Człowieków, którzy strasznie się nabzdyczali..., Pławiąc się w swojej samozajebistości racz przyjąć do wiadomości... Miejże Chłopie odrobinę szacunu dla kogokolwiek..."
Cyt: "xtnt te twoje rozumowanie to jakieś chore jest i na pewno masz coś z główką skoro wypisujesz jakieś pierdoły nie wiadomo skąd a może wiadomo z tej chorej główki,albo to z powodu całej tej sytuacji zjeżdżonego napędu w twoim rowerze i niestety braku środków na naprawę."
Więc lepiej zamilcz bo strony braknie żeby twoją złośliwość pokazać.
I teraz zobacz np taki gustav może nic nie spał a przejechał prawie 1000 km. Pawsol może nic nie spał a przejechał prawie 700 km. A taki jak ty waskii wpisze sobie 1000 a spał kilka godzin. I gdzie tu uczciwość?
Super wyczyn i powinien być jako jedna wycieczka. Niebawem BBT i tak każdy wrzuci jako jedną wycieczkę - w tamtym roku z GMRDP też wrzucaliśmy wszyscy jako jedną wycieczkę więc nie ma powodu, dla którego masz dzielić swój wyczyn na 3.
A tchórze, którzy się nawet podpisać boją niech spadają na szczaw. Wyłącz po prostu komentarze dla niezalogowanych i masz problem z głowy.
I żeby nie było że czepiam się kolejny raz i że nie doceniam takich osiągnięć. Dla mnie mega wyczyn przejechać ponad 1000 km w ciągu kilku dni, nawet jeśli ze spaniem.